wtorek, 25 listopada 2014

Saint-Guilhem-le-Desert, czyli za co kocham Francję.

Początek słonecznego października. Znajomi opowiadają nam o swoim weekendzie - wybrali się do małego miasteczka o długiej nazwie, kilkadziesiąt kilometrów od Montpellier i "było WSPA-NIA-LE"!

Wiedzione ciekawością sprawdziłyśmy zdjęcia i już parę dni później siedziałyśmy w autobusie do tego uroczego miejsca :) Jako, że znajduje się ono w okręgu Herault, za podróż w dwie strony zapłaciłyśmy grosze. Jedyny minus (dość spory) lokalnych autobusów jest taki, że jeżdżą one bardzo rzadko - na trasie Montpellier - Saint-Guilhem można znaleźć tylko jedno połączenie, które umożliwia wyjazd koło 12 i powrót koło 18. Nie za wiele czasu.




wtorek, 18 listopada 2014

Carcassone.

O grze "Carcassone" słyszał pewnie każdy. I właśnie to była nasza pierwsza wycieczka tu na miejscu, jako, że miasto znajduje się całkiem niedaleko od Montpellier :) 



Wg wiki: "Jeszcze przed panowaniem rzymskim istniało grodzisko na wzgórzu, gdzie teraz położone są fortyfikacje Carcassonne. W obecnej postaci jest wybitnym przykładem średniowiecznego grodu, z masywnymi murami obronnymi otaczającymi zamek, gęsto zabudowanymi ulicami oraz gotycką katedrą."


środa, 12 listopada 2014

Vive la France, czyli o biurokracji.

Tak mnie to już doprowadziło do szaleństwa, że aż dedykuję temu zagadnieniu całego posta:

We Francji każdy student ma prawo ubiegać się o dofinansowanie opłat za mieszkanie/akademik od rządu francuskiego (CAF). Chcę Wam opowiedzieć jak wspaniale przebiega ten proces.

1) Już na początku października zakłada się konto na stronie internetowej, próbuje wypełnić wszystkie pola, (co nie jest takie proste) w zakładce dla studentów zagranicznych. Użeraliśmy się z tym wszystkim wspólnie przez dobrych parę dni (system jest oczywiście tylko w języku francuskim).

2) Podana jest lista wymaganych dokumentów, które należy dostarczyć do CAFu. Dla studentów zagranicznych składa się z 3 pozycji. Po zdobyciu wymaganych świstków, dostarczyłam je do administracji. Jak należy.


wtorek, 11 listopada 2014

Listopadowe Montpellier.

Już po egzaminach. Dziś nie będzie dużo pisania, bo chcę się tylko podzielić zdjęciami ze spaceru.
Dziś Francuzi obchodzą rocznicę podpisania pokoju w 1918, więc tu też 11 listopada jest dniem wolnym. :)

[Słońce było, niby zimno nie jest, ale wieje dziś jak nieszczęście.]


 Moje ulubione latarnie w parku


niedziela, 2 listopada 2014

Jest i plaża.

Tak, jest tu morze, jest tu fajna plaża.

Jedyny szkopuł w tym, że jest ona stosunkowo daleko. Jedzie się jednym tramwajem, potem drugim tramwajem plus 15-20 minut na piechotę. Jasne, że to nie jest daleko. Obiektywnie.

Ale myślę, że sami to znacie po sobie: jak się mieszka dłużej w jakimś miejscu to często człowiek sobie mówi, że jeszcze będzie czas się tam wybrać. Coś jak z Warszawą - ile lat tam już mieszkacie, a ile razy wybraliście się do Puszczy Kampinoskiej, do Wilanowa czy do Łazienek? Ja przez 5 lat pobytu - nie za wiele ;)
Wrzesień także nie sprzyjał wycieczkom - przez cały miesiąc mieliśmy zajęcia od 8 do 20 aby skończyć na czas niektóre przedmioty (przy okazji: egzaminy z tych przedmiotów zaczynają mi się we wtorek; dlatego pewnie wpadłam na pomysł pisania tego bloga :) No ale, dość wymówek, łapcie wrześniową plażę:



piątek, 31 października 2014

Powódź

Sądzę, że nie trzeba was przekonywać, że mieszkanie na południu Francji ma wiele zalet - od pięknych krajobrazów, przez bliskość morza, do bardzo łagodnego klimatu i wysokich temperatur.

Jednak gdy zaczyna padać..

z dzisiejszego spaceru,o.

W pewien poniedziałek, wieńczący dość pochmurny weekend, w drodze na uczelnię złapała mnie Ulewa. Taka prawdziwa, olbrzymia, podczas której już po 2 minutach nie umiałam wskazać ani jednej suchej części ciała a w butach przy każdym kroku chlapała mi woda.

czwartek, 30 października 2014

Montpellier - pierwsze wrażenia

Po przyjeździe do Montpellier nastąpiła pierwsza faza pobytu, czyli absurdalny i niekontrolowany zachwyt. W końcu ciepło, ładnie, palmy. Dopiero po jakimś czasie uświadomiłam sobie, że zachwyca mnie też jednolity kolor budynków (kremowe), brak polskich skrajności, czyli szarości/pastelozy oraz brak reklam. 
Macie czasem momenty zupełnej perfekcji? Gdy wszystko wydaje się piękne, życie i świat - idealne? Przeżyłam taką chwilę jadąc wieczorem tramwajem. Był ciepły sierpniowy wieczór, za oknem migały mi palmy i latarnie uliczne, a dwóch ulicznych grajków z akordeonami grało ścieżkę dźwiękową z Amelie.

O przyjeździe do Francji (Only Lyon)

No cze!
Jak pewnie wiecie, pożegnałam się z Polską na 2 lata w momencie, gdy zostałam przyjęta na studia magisterskie z inżynierii membran w ramach programu Erasmus Mundus.
4 semestry, minimum 3 różne uczelnie w 3 krajach. Dodatkowo dostaję stypendium, więc *jakoś tam* idzie się utrzymać.

Sierpień był pełen stresu. Pakowanie, załatwianie ostatnich formalności, kupowanie brakujących ubrań, kosmetyków no i standardowo leków na AZS. Potem bus, 27 godzin cierpienia.. I witamy we Francji. Spędzam tu 5 miesięcy mojego życia - to chyba optymalny czas, aby trochę poznać kraj i pojeździć, szczególnie gdy niespecjalnie lubi się język i raczej nie zamierza się tu spędzić całego życia :)