W połowie grudnia miałyśmy "zaplanowany" wyjazd do Hiszpanii. Zaplanowany to duże słowo w zasadzie: miałyśmy kupiony bilet Ryanairem w jedną stronę, z Marsylii do Madrytu. Z powodu egzaminów i dużej ilości pracy aż do wieczora przed wylotem nie byłyśmy pewne czy w ogóle tam dotrzemy :D
Decyzję podjęłyśmy koło 17: JEDZIEMY. Okazało się, że nic nie jest załatwione - transport do Marsylii, ja nie miałam plecaka, Helo też nie. Więc zaczęłyśmy wszystko ogarniać na ostatnią chwilę, kolejnego dnia miałyśmy wyjechać przed 7 rano, 10 minut przed zamknięciem sklepu w centrum udało mi się kupić plecak, załatwiłyśmy też najważniejsze rzeczy: hosta na pierwsze dni w Madrycie i pakowanie.
Po mega ciężkiej pobudce, drodze do Marsylii i 6 godzinach na lotnisku - wreszcie moja ukochana Hiszpania!