Sądzę, że nie trzeba was przekonywać, że mieszkanie na południu Francji ma wiele zalet - od pięknych krajobrazów, przez bliskość morza, do bardzo łagodnego klimatu i wysokich temperatur.
W pewien poniedziałek, wieńczący dość pochmurny weekend, w drodze na uczelnię złapała mnie Ulewa. Taka prawdziwa, olbrzymia, podczas której już po 2 minutach nie umiałam wskazać ani jednej suchej części ciała a w butach przy każdym kroku chlapała mi woda.
Jako, że w Polsce ulewa tak intensywna trwa zazwyczaj kilkanaście minut, postanowiłam wrócić do akademika, z którego co dopiero wyszłam. Miałam wizję spędzenia 5-6 godzin w zimnej sali w przemoczonych ciuchach - postanowiłam więc przeczekać tych parę przewidywanych minut burzy, przebrać się w suche ubrania i się chwilę spóźnić.
Gdy spróbowałam znów dotrzeć na zajęcia okazało się, że jedyne wejście do akademika zostało kompletnie zalane. Ludzie brodzili po kolana w wodzie. Pracownicy otworzyli nam tylną bramę. Przez strumienie wody płynące wartko po chodnikach dotarliśmy do placu przed uczelnią, gdzie czekała na nas kolejna niespodzianka:
Nie odważyłam się pokonać tej przeszkody i wróciłam do akademika, gdzie spokojnie przeczekałam resztę ulewy (i zajęcia). Basen przed uniwersytetem został usunięty w kilka godzin, jednak nie wszystkie rejony Montpellier miały takie szczęście:
zdjęcia z fanpage'a Montpellier
Donoszę ze smutkiem, że (o ile mi wiadomo), rozważane Pool Party w centrum miasta nie doszło do skutku.
PS: Nie martwcie się, że tak dużo wrzucam, po prostu nadrabiam zaległości & nie mam chwilowo zajęć. Niedługo się to ustabilizuje:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz