Trochę wiało, co prawda..
Więc dziewczyny postanowiły mi odgarnąć włosy z twarzy, żebym jakoś na tym zdjęciu wyglądała.
(nie wyszło)
Za to okazało się, że tego dnia w mieście były obchody pewnego święta. Zgodnie z lokalną tradycją, odbywało się coś w stylu corridy - na zamkniętej arenie mężczyźni (i chłopcy) próbowali udowodnić swoją męskość, drażniąc i uciekając przed bykiem. Miałyśmy rewelacyjny widok na to wydarzenie z góry, z murów obronnych miasta:
Jeszcze jedna sprawa: w Aigues-Mortes jest jezioro o kolorze.. różowym, co nawet widać z góry :) Wszystko za sprawą wysokiego stężenia soli w nim zawartej.
Udało mi się skleić także taki oto tryptyk przedstawiający niefortunną sytuację pewnego
dżentelmena..
..czyli plany były ambitne, gorzej z wykonaniem.
Dzień zakończył sięobserwowaną z trybun gonitwą byków (przez centrum miasta!) i nieco bardziej pochmurną pogodą.
THE END / LA FIN,
czyli jeśli ktoś będzie w okolicy -polecam jak najbardziej!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz