sobota, 23 stycznia 2016

Po raz pierwszy!


Skończyły się moje wakacje na la Reunion.
To moment podsumowania wyjazdu, w czasie którego robiłam wiele nowych rzeczy. Zdjęć będzie dużo, jeśli wszystko wypali z wywoływaniem - mam foty tylko z analoga (to trochę stresujące, nie wiedzieć czy cokolwiek z tego będzie!). A póki co..


Po raz pierwszy byłam na wyspie.
Po raz pierwszy opuściłam Europę, zatem..
Po raz pierwszy leciałam samolotem ponad 10 godzin, nad oceanem.
Po raz pierwszy widziałam kameleony łażące sobie po drzewach!
Po raz pierwszy pływałam w lagunie, na rafie koralowej (snorkeling rządzi!)
Po raz pierwszy widziałam murenę (chociaż trochę bałam się podpłynąć bliżej)
Po raz pierwszy weszłam na aktywny wulkan.
Po raz pierwszy widziałam miejsce, które wyglądało jak powierzchnia marsa.
Po raz pierwszy na śniadanie każdego dnia jadłam świeże mango, ananasy Victoria i marakuję.
Po raz pierwszy leciałam na paralotni!
Po raz pierwszy wędrowałam przez tropikalny las :)

A z małych osiągnięć:

Po raz pierwszy nie przejmowałam się wyglądem i wciągałam cokolwiek na grzbiet.
Po raz pierwszy nosiłam pączka na głowie, bo było tak gorąco, że nie dało się inaczej ;)


A z mniej przyjemnych rzeczy:

Po raz pierwszy schodziła mi skóra z ramion mimo kremów z filtrem 50 :D
Po raz pierwszy w czasie wyjazdu byłam wyłączona z życia przez wyrzynające się zęby mądrości (kilkudniowa gorączka 39-40, wizyta w szpitalu i milion badań), ale zawsze motywuje mnie to:
Może to banalne i wyświechtane, ale na mnie działa. Do 28 jestem w Warszawie gdyby ktoś chciał się spotkać!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz