niedziela, 8 maja 2016

Zima w Montrealu, cz. 1

Może kiedyś spiszę dalszą część przemyśleń z Kanady. Póki co, dla uwiecznienia, trochę zdjęć z Montrealu (wywołałam kliszę; z ciekawostek - mieszkam sobie w dzielnicy ortodoksyjnych Żydów, więc zakład fotograficzny, do którego chodzę, przez Żydów jest prowadzony i nigdy nie widziałam tam nie-żydowskich klientów, poza mną).

Zdjęcia z samolotu (jedyny plus lotu w dzień - można sobie pooglądać Grenlandię i dzikie regiony Kanady):




Widok z okna, z uczelni i w okolicy uczelni (którą to okolicę nazywa się tu pięknie "Ghetto", z racji na odsetek studentów, wiecznie imprezujących, którzy tam mieszkają):





Mieszkanie, które jest najwspanialsze na świecie, i gdzie jednak zimą przebywa się całkiem sporo jeśli się nie uprawia sportów zimowych (-20 uhuhuhuhuhu)



wiewióry są wszędzie


tak, mamy projektor na całą ścianę, a mój współlokator ma zajebiste obiektywy, które sobie pożyczam! 




prawdziwe amerykańskie pralnie + obiektyw szerokokątny
= miłość
Poutine, czyli frytki + mięcho + sosy. Koniecznie!
I było nie było, pancake + syrop klonowy. I czego chcieć więcej w niedzielę rano :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz