Ostatni dzień mojego zeszłorocznego wyjazdu do Hiszpanii, zakończony ze znajomymi ze stażu, którzy mieszkali tam długo więc służyli za przewodników :) Oczywiście, nie obyło się bez jedzenia. I gorącej czekolady (zimnnoooo!)
Legenda mówi, że każdy kto pocałuję lwa w zad, wróci jeszcze do Girony. Jeśli to prawda, to M. wróci tam wkrótce, lecz mi się może z tym kawał czasu zejść.. ;)
krótkie spotkanie z Aną, pożegnanie z M, z Ernestem. Z hiszpańskim jedzeniem.. |
I zachód słońca, któremu moja cyfrówka nie uczyniła zadość. Może następnym razem, z lepszym aparatem :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz