poniedziałek, 22 czerwca 2015

Madryt cz. 2: słońce, muzea, jedzenie

Poniższe zdjęcie przedstawia najbardziej świąteczny element całej mojej podróży. Plastikowe bombki na lotnisku:


No, może poza tak zwanym El Gordo, czyli bożonarodzeniową ogólnokrajową loterią, na której punkcie Hiszpanie szaleją. Stoją w kilkugodzinnej kolejce po losy, które kosztują małą fortunę, a następnie odsprzedają części tych losów za parę euro więcej ("losy Doni Manoliny! zostało już tylko 30!")




Powtarzam się, ale najwspanialszą rzeczą w Hiszpanii jest słońce, nawet w środku grudnia, każdego dnia niemal od rana. Wtedy nawet niskie temperatury nie niszczą człowieka tak bardzo :)




Człowiek, trochę jak kot, wystawia się na słońce i udaje, że wcale nie jest tak zimno:



z niewiadomych przyczyn robi zdjęcia studzienek kanalizacyjnych:


podziwia architekturę (wszystko wygląda lepiej, gdy jest skąpane w słońcu. ew mgle)



i odwiedza muzea! (które bardzo często mają darmowe dni / godziny odwiedzin; dla wszystkich, włącznie z największymi muzeami takimi jak Prado czy Reina Sofia!)

Museo ABC..

Museo Reina Sofia (muezum sztuki nowoczesnej)






Festiwal filmów krótkometrażowych i wystawa ilustracji literatury dziecięcej w Centrum Conde Duque :)


Oczywiście, jeśli podróżuję to nie może zabraknąć i zdjęć jedzenia:

czyli: jedz i pij, bo życie i tak jest krótkie :D

Typowe śniadanie / lunch / wszystko: TORTILLAAAAAA


hiszpański jamon pod różnymi postaciami..


churros con chocolate! w najbardziej typowym miejscu, czyli chocolatería San Ginés



i urocze hiszpańskie knajpy z BARDZO niespieszną obsługą, która ani słowa nie mówi po angielsku


I parę losowych zdjęć na koniec:






i perełka, sztuczne wzgórza Siete Tetas (siedem cycków, haha), o których mało kto wie, są względnie daleko od centrum ale zachód słońca z widokiem na Madryt jest wspaniały :)








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz